Szukanie motywacji wewnętrznej nie jest wcale prostą sprawą. Miewają z tym problemy dorośli, z całą pewnością mają z tym trudności również dzieci.

Zrozumienie ze strony dorosłych, a przede wszystkim mądre wsparcie, zaowocują w przyszłości. Jednak zanim to nastąpi, mamy przedszkole, grupę i codzienną scenkę, w której maluch po jednej nieudanej próbie wykonania zadania (albo jeszcze zanim zacznie), mówi: Nie umiem. Nie uda mi się.

Brak poczucia sensu

Najbardziej demotywują komunikaty niezrozumiałe, mówiąc wprost – niemające sensu lub nieuzasadnione. Oczekiwanie, że dziecko na hasło: Kończymy zabawę, idziemy jeść będzie do tego natychmiast zmotywowane, trochę mija się z rzeczywistością. Chyba że ten maluch jest bardzo głodny. Jeśli jednak nie jest, a ma ochotę się bawić, warto takiemu komunikatowi nadać sens, informując, dlaczego właśnie te- raz kończymy zabawę i idziemy coś zjeść. Jedzenie to oczywiście tylko jeden z wielu przykładów. Chodzi o to, żeby mały człowiek widział sens wykonania danej czynności. Wtedy chętniej do niej podejdzie tu i teraz, a w przyszłości nie będzie trzeba mu tego szczegółowo tłumaczyć, bo taką informację już dostał. Rozumie, dlaczego jest o coś proszony, dlaczego musi się w danej chwili dostosować do reszty grupy. Każdemu łatwiej przychodzą takie zachowania, jeśli rozumie, dlaczego trzeba coś zrobić. To poczucie sensu ginie, kiedy dziecko uczestniczy w wykonaniu jakiegoś zadania, np. w rysowaniu, ale nie bardzo wie, dlaczego ma się akurat na tym skupić w danym momencie. To bardzo ważne, zwłaszcza przy żmudnych, powtarzalnych ćwiczeniach, np. szlaczkach, za którymi nie wszystkie dzieci przepadają.

Można stosować (zwłaszcza u starszych przedszkolaków) wyjaśnienia bardziej ogólne: To pomaga w nauce pisania; W przyszłości będzie ci łatwiej pisać litery. Młodsze dzieci potrzebują jednak konkretu związanego z tym, co robią w danej chwili. Bliżej nieokreślona szkolna przyszłość nie jest argumentem, który przemówi do trzy- czy czterolatka. Kiedy trzeba skupić się np. na rysowaniu kwiatków, warto podać powód: Te rysunki będą ozdobą naszej tablicy lub Tworzymy je dla mam z okazji ich święta. Niby są to oczywiste informacje, jednak warto to za każdym razem wyjaśniać dzieciom, które nie postrzegają rzeczywistości w sposób tak globalny jak dorośli. Nie zawsze widzą połączenie: rysowanie, Dzień Mamy, laurka, radość rodzica itd.

 

Zrozumienie sensu jest równie ważne jak rozumienie zadania. Bardzo wiele dzieci nie komunikuje, że czegoś nie rozumie, jednocześnie wyraźnie pokazuje, że nie chce, nie ma ochoty uczestniczyć w zabawie lub zdarzeniu. Czasem jest to niezrozumienie reguł, innym razem poszczególnych treści. Bardzo dobrze widać to np. na zajęciach z obcego języka. Od razu można dostrzec, które dzieci rozumieją obco brzmiące słowa, np. piosenek, widać, kto rozumie, na czym polega zabawa ze słowami. Stopień zaangażowania w zajęcia często pokazuje, kto zapamiętał już całkiem sporo, a kto jeszcze niewiele.

Jednym z widocznych przykładów odbierania dzieciom motywacji wewnętrznej są dekoracje w salach przedszkolnych lub prace plastyczne zaplanowane jako prezenty np. z okazji Dnia Babci. Czasem zdarza się, że nauczyciele siedzą po nocach, poprawiając (lub wręcz samodzielnie wykonując w całości) tego rodzaju elementy. Odbierają tym sobie czas przeznaczony na odpoczynek, a dzieciom możliwość zaangażowania się w budowanie przedszkolnej codzienności. Nie znam rodzica, któremu zależałoby bardziej na równo wyciętych przez panią kwiatkach wiszących w oknach sali przedszkolnej niż na oglądaniu krzywych kwiatków wykonanych własnoręcznie przez dzieci. To samo dotyczy upominków na różne okazje. Im mniejsze zaangażowanie maluchów, im bardziej widoczna ręka dorosłego w tych miejscach, gdzie dzieci spokojnie dałyby radę, gdyby tylko dostały taką możliwość, tym mniejsze poczucie: To jest moje miejsce, moja sala, moja grupa. Mniejsza też jest od razu motywacja do współpracy i podejmowania nowych wyzwań: Skoro pani i tak mnie wyręczy, skoro uważa, że moje kwiaty są brzydsze od tych, które ona zrobiła, to po co mam się wysilać?

Kary

To narzędzia, które znamy z własnego dzieciństwa. Używamy ich od lat i właściwie ciśnie się na usta, że nikomu nic się nie stało od nagród i kar. Jednak rozpatrywanie dawania ich w kontekście budowania motywacji wewnętrznej zmienia trochę sposób patrzenia na to narzędzie wychowawcze. Dziecko karane za potknięcia, przewinienia, nieprawidłowe zachowanie itd. oczywiście następnym razem postara się wszystko zrobić zgodnie z życzeniem dorosłego i w wielu przypadkach mu się to uda. Jednak zrobi to, żeby uniknąć kary, a niekoniecznie dlatego, że chce to zrobić. Chciałoby się powiedzieć: Trudno, przecież wszyscy w życiu musimy robić rzeczy, na które nie mamy ochoty, i grupa przedszkolna funkcjonowałaby dziwnie, gdyby dzieci nie współpracowały, np. idąc o jednej porze na posiłek. To jest prawda, jednak różnica w budowaniu (lub niebudowaniu) motywacji wewnętrznej polega na tłumaczeniu      i wyjaśnieniach. Jeśli maluch idzie na posiłek, bo zdaje sobie sprawę, że jak tego nie zrobi, to dostanie karę, nie ma tu miejsca na motywację wewnętrzną. O wiele lepsze są wyjaśnienia związane z regułami      i funkcjonowaniem grupy albo te dotyczące jedzenia dającego energię do dalszej zabawy. Motywacja wewnętrzna nie polega na robieniu tego, co się chce, ale na poczuciu sensu – wiem, dlaczego to robię i po co.

Przez kary rozumiem także groźby słowne, które czasem (w dobrej wierze) płyną z ust dorosłych. I choć brzmi to okropnie, nie raz zdarzyło mi się słyszeć właśnie groź- by i szantaż podczas zajęć przedszkolnych. Wypowiadane spokojnym, cichym głosem nie zmniejszają trwogi dziecka słyszącego: Jeśli natychmiast tu nie podejdziesz, to zobaczysz, co się stanie. Niby nic, jednak jest to groźba, a dziecko w tym momencie podchodzi nie dlatego, że chce, ale dlatego, że się boi konsekwencji. O ile daje to chwilowe zażegnanie sytuacji kryzysowej, tak na dłuższą metę w żaden sposób nie buduje autorytetu nauczyciela w oczach dziecka i jego rodziców. Maluch po prostu będzie się starał robić wszystko, żeby uniknąć tej groźby. Na dłuższą metę to bardzo utrudnia pracę z dzieckiem i motywowanie w innych sferach. Nie jest też tajemnicą, że dzieci najchętniej współpracują z osobami, które lubią. Tak zwyczajnie i po ludzku. Pierwsza i podstawowa zasada budująca pozytywną więź z dzieckiem, które dla lubianego nauczyciela gotowe jest zrobić wszystko, brzmi: „Daj się polubić”. I oczywiście nie chodzi o to, żeby stawać na rzęsach, ale o to, żeby nie budować relacji opartej na rozkazach, zakazach, krzyku, straszeniu czy szantażu. Wtedy motywacja przedszkolaka do działania    i współpracy jest też zupełnie inna.

Nagrody

Pozornie nagrody są wielką atrakcją dla dzieci. W wielu przypadkach to jest prawda, ale nie gdy zależy nam na wzbudzeniu motywacji wewnętrznej. Nagradzanie za wykonanie danej czynności jest bardzo prostym mechanizmem – jak ją wykonam, to dostanę coś fajnego. Będzie mi przyjemnie. Istnieją jednak dziesiątki badań psychologicznych potwierdzających, że człowiek nagradzany za pozytywne zachowania będzie się tych nagród potem domagał. A przecież nie o to chodzi, żeby dzieci z nami współpracowały „za nagrody”, albo żeby uczyły się czegoś „za coś”. Chodzi o pokazanie przedszkolakom, że edukacja może być przyjemnością samą w sobie, frajdą i zabawą jednocześnie. Im częściej maluch dostaje nagrody za pożądane przez dorosłych zachowania lub np. efekty działań, tym mniejsza w nim potem motywacja we- wnętrzna do ich wykonywania za darmo. Mało tego, z czasem człowiek przyzwyczajony do stosowania nagród będzie oczekiwał większych i lepszych. Nagroda z założenia ma sprawiać przyjemność, a to wiąże się z niespodzianką, zasko- czeniem, ciekawością itd. Dlatego rodzice stosujący tablice motywacyjne bardzo często mówią o tym, że na początku działało, a po kliku tygodniach dziecku się znudziło. Dokładnie tak jest. Atrakcyjne na początku naklejki na takich tablicach po kilku dniach powszednieją i przestają działać. Nie są interesujące, więc nie warto wkładać wysiłku w ich zdobywanie. Tak samo jest z buźkami, plusami i minusami. Pewnie dało się zauważyć w niejednej grupie przedszkolnej, że „tablica zachowania” (tak ją roboczo nazwijmy), na której nauczyciel przykleja uśmiechniętą lub smutną buźkę, niemal codziennie wygląda podobnie. Te dzieci, które od początku miały buzie uśmiechnięte, dostają je każdego dnia. A te, które miały smutne, przez chwilę może dostają uśmiechy, żeby szybko wrócić do poprzedniego stanu. Jakby temu „niegrzecznemu” nie zależało, a przecież powinno, bo mogło dostać uśmiechniętą buźkę. Nie jest to jednak kwestia podejścia dziecka, tylko kiepsko dobranego narzędzia, bo takim właśnie są tablice motywacyjne. Inaczej sprawy się mają, gdy dziecko ma szansę samo się oceniać przy pomocy podobnych tablic, niekoniecznie na forum.

O wiele lepiej niż naklejki czy buźki sprawdzą się konstruktywne pochwały, polegające na zauważaniu tego, co dziecko wykonało, i szukaniu pozytywnych stron danego zachowania. W systemie edukacji opartym na „czerwonym długopisie zakreślającym błędy” bardzo trudno przestawić się na szukanie mocnych stron, zamiast wytykania tych słabszych. Pokutuje jeszcze przekonanie, że bez wytknięcia błędów człowiek niczego się nie nauczy.

Wręcz przeciwnie, jeśli dziecko dostaje mnóstwo konstruktywnych informacji zwrotnych na temat swojego działania, będzie o wiele bardziej zmotywowane do zmiany pewnych rzeczy, poprawy, podejmowania kolejnych prób. Pokazanie małych kroków i postępów daje o wiele lepsze rezultaty niż przyłapywanie na potknięciach. Ma też więcej wspólnego z szanowaniem drugiego człowieka. Najłatwiej to sobie uzmysłowić, stawiając siebie na miejscu punktowanego dziecka. Kiedy człowiek słyszy, że to już potrafi, to poszło świetnie, a tamto wymaga pracy, o wiele chętniej za- bierze się za poprawę „tamtego”. Choćby po to, żeby z ust ulubionego nauczyciela niebawem usłyszeć, że może być z siebie dumny, bo udało mu się poprawić również „tamto”. Pokazanie, jak zrobić coś dobrze, zamiast wytykania, co robi źle, jest tu kluczem. Takie dziecko jest też otwarte na kolejne zadania, bo wie, że dorosły nie sprawi mu przykrości, nawet jeśli coś będzie trudne do wykonania za pierwszym razem, a postępy nie przychodzą z dnia na dzień. Świadomość małych kroków prowadzących do sukcesu jest ogromnie ważnym elementem budowania motywacji wewnętrznej.

Porównania

W grupie pełnej równolatków trudno uniknąć porównań. Jeśli jeszcze dołoży się do tego jakieś (wspomniane wyżej) tablice z buźkami porównującymi zachowania dzieci oraz źle pojęte motywowanie (punktowanie błędów), to naprawdę łatwo sprawić, że przedszkolak szybko przestanie w siebie wierzyć. A kiedy mały człowiek nie wierzy w swoje możliwości, z pewnością nie będzie chętnie podejmować nowych wyzwań. Jeśli dziecko wie, bo już parę razy się to zdarzyło, że przy każdym kolejnym zadaniu znowu będzie porównywane, to może zacząć unikać podejmowania jakichkolwiek prób. To logiczne i bardzo zrozumiałe z psychologicznego punktu widzenia. Chcąc obronić swoją kruchą psychikę, maluch będzie wolał unikać nawet takich zadań, które mogą mu się wydawać łatwe lub ciekawe. Nie będzie chciał się za nie zabierać z obawy przed porażką lub porównaniami z lepszymi.

O wiele bardziej motywujące jest zauważanie wysiłku włożonego w wykonanie zadania. Niezależnie od tego, czy zostało zrobione zgodnie z oczekiwaniami, czy może poniżej normy. Zauważanie wysiłku pokazuje, że drobne elementy składają się na większą całość. Z tego powodu warto też bardzo dbać o archiwizowanie prac przedszkolaków, opisywanie ich datami (to robi się bardzo często) i wracanie z dziećmi do oglądania tych prac z przeszłości. Tego nie robi się już tak często, raczej dzieci dostają do domu (na koniec roku) swoje teczki z pracami, ćwiczenia, które wypełniały. Oczywiście mogą do nich zajrzeć z rodzicami, ale chodzi o to, żeby co 2-3 miesiące właśnie w przedszkolu wrócić do tych prac. To unaoczni maluchom ich postępy i pozwoli samodzielnie je ocenić. Bez porównywania się z koleżanką czy kolegą. Każdy ma swoją teczkę i może się skupić na przeglądaniu własnych prac. Dobrym sposobem na wzmocnienie tego wrażenia jest danie maluchom podobnego zadania jak to, które wykonywały np. 4 miesiące wcześniej. Takie porównania mają sens, udział w takim wyścigu jest bardzo pożądany, bo wtedy dziecko ściga się wyłącznie ze sobą. Pokonuje własne słabości, widzi, że z czasem (i z ćwiczeniami) wiele rzeczy potrafi zrobić lepiej lub szybciej niż kiedyś, a to buduje motywację wewnętrzną. Jako dorośli bardzo często widzimy te postępy w ocenach semestralnych czy innych podsumowaniach, dzieci nie mają do tego okazji. Trzeba im to pokazywać często i na konkretnych przykładach.

Motywacja wewnętrzna może być skutecznie zabijana lub wspierana. Wszystko jest w rękach dorosłych. Oczywiście nie tylko nauczycieli, ale również rodziców. Przed- szkole zdecydowanie jest tym miejscem, w którym dziecko czuje, że może rozwinąć skrzydła. Nawet jeśli w domu nie zawsze tak jest. Bywa i odwrotnie. Komunikaty, jakich używamy, i słowa kierowane do dzieci mają wpływ na sposób myślenia dziecka o sobie i o świecie.

Anna Jankowska – pedagog, autorka poradników dla rodziców i nauczycieli, trenerka szkoleń pedagogicznych. Prowadzi blog dla rodziców www.tylkodlamam.pl oraz konsultacje pedagogiczne – indywidualne i w placówkach edukacyjnych.